Pierwsza grupa wędrowała do Seriklonu, stolicy Nyi. Droga to miasta zajmowała trzy tygodnie- zwłaszcza, że Zaprzysiężeni szli piechotą, a Pierwszy Las przepełniały dziwne zwierzęta i ludożerne rośliny.
Białowłosa Alwa czuła się wyśmienicie. Dobra kondycja pomagała jej, poza tym mogła wspomóc nogi czarami. Współtowarzysze dziwili się, dlaczego tak rzadko używała magii, ale nie śmieli jej o to zapytać. Nawet Skała bał się czarodziejki, chociaż dorównywał jej rangą. Oboje przewodzili Zaprzysiężonym, chociaż to Alwa rządziła w większym stopniu. Niestety on ścigał złodzieja, a Przywódczyni z dobrze znanego sobie powodu nie mogła tego zrobić.
Czarodziejka przyjeżdżała się mocnym liściom młodych i starych drzew, starając się nie zważać na hałas rozmowy.
- Wiesz, że łączniki to nowy wynalazek Bezimiennego?
- Tak, wiem - Maria cierpliwie odpowiadała na pytania Nika. - Podobno służy do otwierania przejścia w polu siłowym, które chroni Nyę.
- Interesujesz się tym? Ja bardzo. Odkryłem to jakiś czas temu. Pamiętam ten dzień. Strasznie się nudziłem i wtedy mój Kamień zaczął świecić. Dotknąłem go i zobaczyłem działanie łączników! Mój Kamień jest żółty - wyjął z torby małą kulę. - A twój? Pokaż go.
- Bo widzisz... Nie mogę. Ktoś go ukradł. Druga grupa właśnie go szuka, a wy idziecie ze mną do Seriklonu. Rozumiesz... Jak umrę... Kamień uzna, że należy do złodzieja. W najlepszym razie będę dotykać Kamienia w chwili śmierci i on po prostu się rozpłynie.
- To ty jesteś Maria? Zdrajczyni. Jak mogłaś wrócić? Ja bym się nie odważył. Dlaczego dopuściłaś się... tego czynu?
Maria spojrzała na niego ze smutkiem.
- Mój Kamień mówi o śmierci.
Pokiwał głową i zamyślił się.
Maria przyjrzała się Nikowi. Blond włosy kręciły się na jego głowie jak sierść pudla. Duże oczy powiększały idealnie okrągłe szkła. Patrzył w dal, ale niczego nie widział. Myśliciel. Tacy jak on nie zajmują się zwyczajnymi sprawami.
Ktoś chwycił ją za rękę i pociągnął w swoją stronę. Drewniana bransoletka mignęła jej przed oczyma. Tylko jedna kobieta taką nosiła. Nie zdejmowała jej nawet do snu.
- I myślisz, że nie zauważyłam? - uścisk Ygerny był mocny i wściekły. - Opuściłaś nas, a teraz masz czelność wracać! Pokładaliśmy w tobie wielkie nadzieje, Przywódczyni myślała, że będziesz jej chlubą. Ty... ty nas zawiodłaś. I jeszcze śmiesz...
- Zostaw ją! - Wtrącił się blady mężczyzna z zębem rekina na szyi. Śnił się Marii tej nocy. Nazywał ją Dianą. - Zostaw ją w spokoju! Czy coś ci zrobiła?
- Dlaczego jej bronisz? - łuczniczka Diana odciągnęła go na bok. - Ona plotkuje o nas z Przywódczynią! Nie rozumiem cię. On, załatwią to po swojemu!
Maria próbowała się wyrwać, ale mocna dłoń Ygerny wciąż ją trzymała.
- Nie załatwią tego po swojemu - mężczyzna zbliżył się do Marii. - Puść ją!
- Dobrze, puszczę ją. Załatwimy to innym razem - mulatka puściła wyrywającą się Marię.
Alwa rozkoszowała się leśną ciszą. Nagle usłyszała kłótnię.
- Cicho tam! - znów zrobiło się tak cicho jak przedtem.
Maria obróciła się w kierunku Nika, żeby kontynuować rozmowę. Obróciła się w prawo. Obróciła się w lewo. Z tyłu też go nie było.
- Gdzie jest Nik? Nik? Wiecie gdzie jest Nik? On, Diana...
Alwa zniecierpliwiła się.
- Ciszej tam! Nie możecie choć przez chwilę się nie kłócić?
- Nika nie ma - krzyknęła Diana. - Pewnie znowu się zamyślił.
- Musimy go znaleźć - orzekła Przywódczyni. - Jest członkiem naszej drużyny.
- To nas spowolni - westchnęła Ygerna, ale musiała słuchać Alwy.
- Podbiegnijmy - zaproponowała Maria. - Mogło mu się coś stać.
Zaprzysiężeni dotarli do miejsca, w którym ostatnio widzieli Nika.
- Pomocy! - odezwał się zduszony krzyk. - Pomocy!
Sześciu Zaprzysiężonych stanęło w kole plecami do siebie. Co to za zwierzę napadło na Nika?
Maria zorientowała się, że nie znajdzie go w obrębie wzroku. Biegała po lesie. Jej wzrok przyciągnął kwiat, którego kielich był trochę mniejszy od niej. Wyglądała ładnie, ale ciężko by było trzymać ją w ogrodzie. Śmierdziała wymiotami i gniciem. Coś kopnęło roślinę od środka. Noga Nika. Już chciała przybliżyć się do kwiatu, ale magiczna siła Przywódczyni odciągnęła ją w ostatnim momencie. Kielich otworzył się z zamiarem połknięcia jej, ale zamiast tego Nik się uwolnił. Prawie. Kwiat znów go wessał do środka.
Alwa próbowała czarami pokonać roślinę, ale nie udało się.
- Przekroję to coś - On wyciągnął nóż.
- Nie! - zaprotestowała Przywódczyni. - Mógłbyś zabić i Nika i siebie.
- Wolałabyś, żeby to coś strawiło go żywcem?
- Nie to było w moich myślach. Spróbuj rzucić nożem, żeby przeciąć łodygę.
Spróbował On. Spróbowała Ygerna. Diana zastanowiła się.
Spudłowała raz, tydzień temu. Myślała, że jest niezawodna. Myliła się. A co, jeśli teraz też nie trafi? Nie chciała ryzykować życia Nika. Nie chciała mieć na sumieniu jego śmierci. Ale roślina trawiła go.
"- Interesujesz się tym? Ja bardzo. Odkryłem to jakiś czas temu. Pamiętam ten dzień. Strasznie się nudziłem i wtedy mój Kamień zaczął świecić. Dotknąłem go i zobaczyłem działanie łączników! Mój Kamień jest żółty - wyjął z torby małą kulę.
OdpowiedzUsuń- Interesujesz się tym? Ja bardzo. Odkryłem to jakiś czas temu. Pamiętam ten dzień. Strasznie się nudziłem, chciałem się zdrzemnąć. I wtedy bum! Mój kamień zaczął świecić. Zobaczyłem wszystko! Działanie... Wszystko! Mój kamień jest żółty. A twój? Pokaż go." Coś tu nie gra. W tym miejscu się pogubiłam, ale potem znów znalazłam. :) Dużo się dzieje i szybko, trochę za szybko. Poza tym ciekawie. Czekam na następne rozdziały. Weny! :)
W jakim sensie coś nie gra?
UsuńTo wygląda, jak odpowiedź tej samej osoby, tylko trochę zmieniona. 3/4 pierwsze zdania są dokładnie takie same, a potem jest mowa o Żółtym Kamieniu, ale minimalnie inaczej.
UsuńPrzepraszam, mój błąd. Zaraz poprawię.
UsuńWydaje mi się, że jest już lepiej z akcją niż w poprzednich rozdziałach. Jest zrozumialsza i trochę wolniej się toczy.
OdpowiedzUsuńMam jedno zastrzeżenie: mężczyzna z zębem rekina na szyi. Jak mniemam on miał naszyjnik z tym zębem, bo moja chora wyobraźnia nasunęła mi zdumiewający obraz jakoby ten ząb z jego szyi wyrastał;)
Pozdrawiam
Wilcza
Hmm... Tylko jak by tu to poprawić... Masz jakiś pomysł?
Usuń"Sześciu Zaprzysiężonych stanęło w kole plecami do siebie. Co to za zwierzę napadło na Nika?" ~Czyli tak... Ludki stają sobie w kółeczku i zastanawiają się cóż takiego zaatakowała Nika, zamiast od razu pobiec w kierunku skąd słyszą jego głos? Przecież tracą oni wtedy cenne sekundy! A gdyby coś właśnie porażało chłopaka, i po swojej naradzie ludki znalazły by jedynie kupkę kości, zamiast Nika?
OdpowiedzUsuńNo, ale rozdział jest interesujący! Jestem ciekawa jak potoczy się akcja w kolejnych rozdziałach! :)
Dzięki za komentarz.
UsuńHa, fantastyczne :D Coraz lepiej Ci idzie, naprawdę. Z rozdziału na rozdział jest tylko ciekawiej i poprawniej warsztatowo. Aż miło patrzeć jak się rozwijasz ;)
OdpowiedzUsuńAch, no i powinnaś się wstydzić takiego bezczelnego cliff-hangera. A fe! Jako czytelnik cierpię męki i katusze w oczekiwaniu na ciąg dalszy.
Pozdrawiam ciepło
~ Scatty