niedziela, 12 kwietnia 2015

"Kiedy kolory stają się tęczą" Rozdział 8


Małe punkty błyszczały na firmamencie nieba tylko po to, żeby można było je obserwować. Najjaśniejsza gwiazda Lia mrugała wesoło na ciemnym tle. Obok niej świecił gwiazdozbiór Lotosu, Koła Dawnych Dni, Róży, Beatrycze i wiele innych, które Agnieszka dobrze znała. Czarodziejkę zachwycił blask ciał niebieskich, ale czerwona lampka mrugała w jej głowie niezwykle intensywnie. Przecież teraz jest dzień, a raczej powinien być. Jednak dwie inne konstelacje wprawiły ją w osłupienie: Sowa i Galop. Szła brukowaną uliczką patrząc się w niebo.
– Ej, nie mogłabyś bardziej uważać?!
Neska odwróciła się.
– Naprawdę mi przykro. Szukam królowej. Mógłbyś mi pomóc? – zwróciła się do chłopca.
– W chmurach? – zaśmiał się tamten – Jestem Er…Ernest. Chodzi ci o Królową Nocy? Mieszka w swoim obserwatorium. To całkiem niedaleko stąd. Jak masz na imię?
– Agnieszka. Właściwie nie wiem, która to królowa. Lilian nie powiedziała.
– Jesteś naiwna – stwierdził Ernest – Słuchasz jakiejś kobiety, ufasz jej. Gdyby ktoś cię śledził, już dawno by cię złapał.
– A jeszcze nie. Nikt mnie nie dorwie.
– I do tego samochwała. A wyobraź sobie, że to ja jestem szpiegiem, co bym zrobił na jego miejscu? Zabiłbym cię.
– No, co ty? Miałbyś być szpiegiem? – zdziwiła się dziewczyna
– Nie – zniecierpliwił się chłopak – Chcę ci tylko powiedzieć, żebyś przestała mamleć językiem. To kraina nocy. Roi się tu od ciemnych spraw.
Oboje szli przez jakiś czas w milczeniu. 5 minut, 10 minut, 15 minut…
– Ile się jeszcze idzie do tego obserwatorium? – czarodziejka nie wytrzymała.
– Już tu jesteśmy. Ślepa jesteś? W prawo, nie w lewo. Patrz. – wskazał na wielką wieżę – Idź, ja się boję. Nie wiadomo, co tam czeka. Cześć! – i poszedł sobie.
Neska spojrzała na budynek. Naprawdę wysoki. I ciemny jak noc. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Mogła tylko patrzeć na ogromną budowlę. W końcu podeszła do drzwi i zapukała. Nikt jej nie odpowiedział, więc weszła do środka. Oczekiwała, że wejście zamknie się jak tylko przez nie przejdzie. Pozostało jednak otwarte.
– Szlaje – wyszeptała. Ogarniał ją taki mrok, że musiała zapalić iskierkę. Teraz dopiero rozpoczęło się prawdziwe piekło. Jej złowieszczy cień suwał się po ścianach wieży, gdy Agnieszka wspinała się w górę po krętych schodkach, które zdawały się nie mieć końca. Czarny i długi kontrastował z jasnością światła, które roznieciła w dłoni. Echo niosło każdy jej krok, mimo że czarodziejka starała się chodzić ostrożniej. Mijały wieki. Ile już żyła w tym mrocznym świecie? Do każdego kroku musiała się zmuszać. Gdyby nie Zofia, jej ukochana siostra, nigdy nie zakładałaby tego ohydnego pierścionka i pod żadnym pozorem nie wchodziłaby do obserwatorium. Ale teraz już za późno. Zwłaszcza, że znajdowała się na samym szczycie. O nie. Nie warto się cofać. Ponieważ tuż przed nią znajdowały się drzwi. Zapukała, znów nikt nie odpowiedział. Pociągnęła więc za posrebrzaną gałkę. Jak śmiesz zakłócać nam spokój?! – ryknęła kobieta. Jej włosy i biała skóra lśniły w blasku księżyca. Czarna suknia z wysokim kołnierzem zaszeleściła – I co masz do powiedzenia?!
– E…– dziewczyna nie spodziewała się takiego powitania. No więc, przybywam w pewnej sprawie – orzekła rezolutnie. Nikt (oprócz starszej siostry) jeszcze nie zbił jej z tropu. Chcę znaleźć Królową, która pokaże mi jak znaleźć Klucz do Piątego Świata, czy jakoś tak.
– Los nam cię zesłał! – krzyknęła władczyni melodyjnym lecz ostrym głosem.
– Nieprawda, Królowa Światła.
– Jesteśmy ostatnią osobą, którą widzisz.
– Co ma pani na myśli? Psychopatka – dodała cicho.
– Giń – rzuciła w Neskę piorunem.
Ta uchyliła się przed ciosem, jednak przedstawicielka płci pięknej zafundowała jej jeszcze dwa.
– Co ty robisz?! – Agnieszka osłoniła się polem siłowym.
– Jesteśmy Asmilora, zapewne już o nas słyszałaś.
– Nie, skąd? – odpowiedziała dziewczyna rzucając elektrycznymi iskrami w Królową.
Jednak ta, odebrała cios dzięki mieczowi, który ściągał błyskawice i uderzyła ze zdwojoną siłą.
– Sonorie dekresco! – powiedziała dziewczyna i podleciała w górę. Po tym zaklęciu mogła unosić się w powietrzu przez minutę.
– Słyszałaś więc o naszym bracie?
– Kim on jest? – odpowiedziała uchylając się w powietrzu od kolejnych ciosów. – Kim?
– To materiał na najzdolniejszego władcę świata – westchnęła – Oczywiście trzeba go jeszcze sporo nauczyć. Nazywa się Zły.
Agnieszka opadła gwałtownie na ziemię.
– Zły? – powtórzyła dziewczyna.
– Tak, twoje trudy na marne. Nawet, jeśli jesteś „wybrana”, już nikt cię nie zobaczy. Mamy większą moc – prawdopodobnie rozmawiała z kimś, kto za chwilę padnie martwy, nie warto więc zdobywać się na jakiekolwiek emocje. Ciskała błyskawicami raz po raz, lecz pole siłowe odpierało jej cizary.
– Czyli nie powiesz mi jak szukać Klucza? – Agnieszka przeszła do konkretów – Nie jesteś TĄ Królową?
– Jesteś naiwna – władczyni ze śmiechu opuściła miecz-piorunochron na posadzkę i potknęła się o krzesełko stojące za nią.
– Aniron kroddo – czarodziejka wybiła szybę z jedynego okna w pokoju, wypowiedziała zaklęcie, aby mogła latać i wyfrunęła z wieży. Już chwilę później zbliżała się do Drzwi Komnaty.




















sobota, 4 kwietnia 2015

"Kiedy kolory stają się tęczą" Rozdział 7


W tej krainie panował nieznośny skwar pomimo wczesnej pory. Agnieszka szła wydeptaną ścieżką.
Po prawej i lewej stronie rosły kolorowe kwiaty, a obok nich wysokie krzewy. Jednym słowem: „sielanka”, a dwoma: „beztroska sielanka”. Czarodziejka zapomniała już prawie po co przyszła do tej gorącej krainy.
– Och! – krzyknęła. W pewnym miejscu z gałązki zwisało niewidzialne COŚ. Dziewczyna zamknęła na chwilę oczy i starała się równo oddychać. Postawiła prawą nogę przed lewą i lewą przed prawą. Prawa, lewa, prawa, lewa, prawa, lewa. Jeszcze tylko jeden krok…
– Uff! – teraz ostrożnie wyciągnęła rękę przed siebie – Aaa! – wrzasnęła bezgłośnie.
Spodziewała się niczego ale nie dotknęła pustki tylko… wełny. Tym razem spokojnie wzięła to coś do ręki.
– Wełna przemaka – stwierdziła Neska. – Po co komuś płaszcz, który przemaka? Po co niewidzialny płaszcz, który przemaka? – zastanawiała się głośno. Przypomniała sobie dodatkowe zajęcia z Wyczucia, przedmioty, które musiała zobaczyć nie ruszając się z miejsca. Mogła otwierać oczy, ale przedmioty pokryto niewidzialną dla oka tkaniną.
– Niewidzialność, niewidzialność – dziewczyna wyglądała tak jakby obudziła się z sennego koszmaru.
– Szpieg! Jest tutaj! – powiedziała, ale zaraz potem zamilkła. Agent mógł stać tu za krzewami a ona krzyczała, gadała i w ogóle zachowywała się całkiem nieodpowiedzialnie. Obejrzała się za siebie. Nikogo nie widziała, ani za sobą, ani przed sobą. Nie zaufała własnemu wzrokowi. Spróbowała go wyczuć.
– Miej się na baczności Nesko – szepnęła do siebie. – Czuję człowieka. Jest po prawej stronie żywopłotu. Bardzo blisko. No dalej kobieto. Musisz sprawdzić. Lee kordao – wypowiedziała zaklęcie pola siłowego i przedarła się przez krzaki.
– Co? Chatka? Tutaj? – No, zapytam o królową, tę, o której opowiadała ta wariatka. Przepraszam, że cię uraziłam, pani. Bla, bla, pani. Bla, bla, bla, pani! Jakby nie wiedziała, że nie jestem dorosła! Albo, że nie jestem jej władczynią! Ale mówiła coś o jasnowidzeniu, więc może wie, że kiedyś dorosnę? E…tam, zwykła krętaczka. Pewnie to przez te fałszywe klucze, biedna. Ale nie myliła się na pewno co do jednego; nie wiem jak szukać Klucza. I pewnie ma rację co do tej królowej, może mi powie, jak znaleźć. A ciekawe, co się stanie, jak odnajdę ten Klucz. Zło nie będzie mogło tego przetrwać, hmm. To może jak pokonam Złego, siostra stanie się prawdziwą Zofią. Dziewczyna zapukała do domku.
– Kto tam? – rozległ się znudzony głos.
– Czy wie pani, czy jest tu jakaś królowa?
– Nie, wchodź ugościmy cię albo jeśli nas szpiegujesz…No właź.
Wszędzie stały klatki ze zwierzętami. Agnieszka nie mogła na to patrzeć. Jazgot, pisk,wycie. Na pewno były wygłodniałe. Ich właściciele długo nie karmili swoich pociech.
– Jak się nazywasz? – zapytała kobieta – Hej, ty, jak się nazywasz?
– Agnieszka, nie mam nazwiska, psze pani. Zna pani tu jakąś królową? – ostatnia nadzieja powoli gasła. – hmm?
– Nie. Nie ma tu żadnej królowej. To wszystko? No, to wychodź. Nie chcemy tu gości.
– Jaki to świat i co tu robią te biedne zwierzęta? Ktoś powinien je nakarmić!
– Kraina Życia. Giną tu. Jak wiesz, Zły narobił dużo spustoszeń. Te, co jedzą rośliny muszą umrzeć. Inaczej zaczniemy głodować.
– Do widzenia – powiedziała. Nie miała co tam robić. Kolejne Drzwi czekały.