sobota, 21 lutego 2015
"Kiedy kolory stają się tęczą" Rozdział 4.
Komnata była dziwna. Jedyna w swoim rodzaju. Taka…myślana. Tylko w szczególnych wypadkach czuło się tam ból, złość, żal i radość. Ściany, blado-różowe i puste, zupełnie obojętne. Tu można było spokojnie pomyśleć. To właśnie czyniła młoda czarodziejka. Przypominała sobie słowa siostry, list oznakowany czarnym półksiężycem, szpiega. Nie budziło to w niej jednak takich emocji jak parę godzin temu. Wtedy zegarek wskazywał 12.00, a teraz już wieczór. Agnieszka podeszła do następnych w kolejności Drzwi – opatrzonych pomarańczowym kamieniem szlachetnym. Żarzył się ognistym, zachłannym światłem. Jak oko, które patrzy na wszystko pożądliwym wzrokiem, chcąc wciągnąć każdego śmiałka w swoją otchłań. W Komnacie jako takiej nie mogły zaistnieć odczucia, ale to właśnie kamienie je budziły. Uosabiały to, co znajduje się w danym Świecie. Ale Agnieszka musiała otworzyć Drzwi.
– No, weź się w garść i skończ już z tym! – pomyślała.
* * *
– O jeny, jak tu gorąco! – wykrzyknęła i wyciągnęła z plecaka butelkę wody. Otoczył ją las włóczni.
– Poddaj się – rozkazał jeden ze strażników.
– Odłóż wodę – powiedział drugi.
– Nasza Najjaśniejsza Pani, Strija Ognista zakazuje używać wody w swoim królestwie. Teraz musisz pójść z nami.
– Co? – zdziwiła się dziewczyna. – Ja muszę pić. Jest tu gorąco i zaraz się ugotuję.
– Brać ją! – rozkazał jeden z ważniejszych żołnierzy. Wszyscy byli z płomienia, toteż drzewce włóczni czerniały z każdą sekundą.
* * *
Sala tronowa przerażała swoim ogromem. Potężne filary wspierały sufit. Między nimi stały metalowe rzeźby, przedstawiające ludzi w naturalnych rozmiarach. Każda trzymała w dłoniach żelazną miskę z ogniem w środku. To był żywy płomień, to byli uwięzieni w naczyniach mieszkańcy Krainy Ognia, słudzy, gotowi na każde skinienie Królowej.
– Kim jesteś?! – syknęła władczyni.
– No…Tak w sumie to Agnieszka.
– Nazwisko?!
– Co?
– Wiadomo przecież, że w dalekich Realiach, gdzie wszyscy są prawie cali z wody używa się nazwisk – Strija wydawała się zdziwiona, a i jej głos mile się odmienił.
– Ale ja nie pochodzę z Realiów. Realia? Co to jest?
– Tak? – mruknęła Królowa, po czym przemówiła głośno – To szpieg. Zamknąć ją! – krzyknęła.
Kilku żołnierzy okrążyło dziewczynę.
* * *
– Gdzie ja jestem? – było to pierwsze pytanie, które zadała sobie Agnieszka. – W pałacowych lochach – była to również pierwsza odpowiedź, której ona sama sobie udzieliła.
W małej celi panowały ciche ciemności. Jedynie kraty błyszczały ogniem.
– Co robić? – myślała Agnieszka. Wyciągnęła z plecaka „Spis potrzebnych zaklęć”, ale mrok nie pozwalał jej przeczytać nawet jednego czaru z księgi mimo jasnych krat.
– Szlaje – wyszeptała, aby nie obudzić strażników śpiących przed wejściem. W dłoni rozbłysło słabe światełko (tego czaru wszyscy trzecioklasiści musieli nauczyć się na pamięć). Dziewczyna otworzyła „Spis…”, jednocześnie jedną ręką cały czas trzymała iskierkę. Oczy zamykały jej się same. Powoli kartkowała strony, ponieważ w książce brakowało spisu treści: „Szybkie uzdrowienie”, „Skrzydła”, „Otwieranie przejść”… O, to to. „Dotknij wejścia,…” O, nie, nie, nie. Spalę się. „Wyzwolenie mocy: Telekineza”. Nie, to za trudne. „Pole siłowe”, „Rozniecanie Ognia”, „Światło”, „Niewidzialność”…No nie! – krzyknęła. Pozostałe kartki zostały wyrwane – No nie! Po prostu świetnie! Po pros…
* * *
Chodziła po pokoju w swoim domu. Obrazy spadały ze ścian, a krzesła przewracały się. Na środku pomieszczenia tworzył się zielony wir, który popychał przedmioty w jej kierunku.
– Ona nie żyje! – szeptały – Ona nie żyje!
Agnieszka wiedziała, że chodziło o jej siostrę. Teraz zrozumiała, że nie mogła wrócić do domu. Musiała odnaleźć Klucz. Już raz zawiodła Zofię.
– Teraz jej nie zawiodę! – powiedziała do mebli. Wtedy obrazy i krzesła wciągnął wir. Zmienił kolor i zniknął. W pokoju został tylko ogromny, drewniany stół, na którym leżała otwarta książka. Wylatywały z niej kartki i…
* * *
– Pi, pi, pi, obudź się! – Neska przetarła oczy. Stały przed nią trzy szare myszy.
– Musisz stąd odejść. Tu jest bardzo niemiło, brzydko i niefajnie – powiedziała myszka z różową kokardką na uchu. – Ja jestem Rózia. Moja siostra, ta z zieloną wstążką to Mango, a ta malutka to Jagoda. Nie ma jeszcze takich wstążeczek jak my, bo jest jeszcze mała i zamiast tego nosi dzwoneczki na szyi, żeby się nie zgubiła.
– Eeeeee – Agnieszka mrugała szybko oczyma – Wy umiecie mówić? A może wypowiedziałam niechcąco jakieś zaklęcie? – odruchowo spojrzała na ręce, żeby sprawdzić, czy nie trzyma w nich czegoś podejrzanego.
– Możemy już stąd uciekusiać. No, chyba, że masz jakieś inne planusie – powiedziała Mango.
– Tak, chyba, chyba! – potwierdziła Jagoda, najmłodsza z myszek.
– Musimy tylko poszerzyć tunel, bo ten, który zrobiłyśmy jest dla ciebie za mały – orzekła Róża.
– Dziękuję, chcecie tosty? – czarodziejka nie wiedziała, jak się odwdzięczyć
– Nie – odpowiedziała Różyczka – Brakuje nam sera. Zły niszczy cały świat i nie mamy co jeść. To jest bez sensu. Um!
– Jesteśmy głodniusie – westchnęła Mango – Pokoniusiasz Złegusia?
– Pokoniusiasz? – powtórzyła Jagódka.
– Spróbuję – dziewczyna zmartwiła się. Komu jeszcze Zły mógł zagrażać? Agnieszka wsunęła się do dziury
– Aaaaaaaaaaaa – krzyknęła, bo tunel był o wiele dłuższy niż się spodziewała, a ona sama leciała wgłąb ziemi z prędkością tinalum.
Jęknęła. Wszystko ją bolało. Po jeździe w tej dziurze urządzonej przez myszy trzeba było rozprostować kości. Krzyknęła bo tuż przed nią znajdowały się Drzwi do Komnaty. Natychmiast pobiegła w tym kierunku.
Komnata…Jak zawsze obojętna na bóle światów…Nowoczesna, a jednak pradawna…Wystarczyło podejść do Drzwi i otworzyć…Ale kamień…Ta obrzydliwa żółć, to chore światło! Wystarczyło tylko popchnąć Wrota…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A więc tak, rozdział jest dość chaotycznie napisany i... Chyba jedynie to mogę o nim powiedzieć. Mam również parę uwag, co do kilku, ymm... Fragmentów.
OdpowiedzUsuń"Taka…myślana" -To nie za dużo mówi. Powinnaś jakoś rozwinąć tą myśl. Teraz właśnie tak siedzę i zastanawiam się jak może wyglądać "myślana" komnata, i pierwszym moim skojarzeniem jest biel oraz jakieś powabne strzępy myśli wijące się między kolumnami niczym nieco przezroczyste, lekko lśniące błękitem wstęg. Zadaj sobie pytanie czy moja wizja "myślanej komnaty" jest zbliżona do Twojej. Zważ również uwagę na to, że każdy może inaczej to słowo interpretować.
"Wszyscy byli z płomienia, toteż drzewce włóczni czerniały z każdą sekundą." -Skoro wszyscy byli z "płomienia" to po co w rękach trzymali włącznie zdrewnianym drzewcem, który i tak się zaraz spali. To bez sensu.
---
W każdym razie fajnie że znów wznowiłaś to opowiadanie C:
*to po co w rękach trzymali włócznie z drewnianym drzewcem
UsuńDziękuję za uwagi.
UsuńJeżeli chodzi o wizję myślanej komnaty... No cóż, jest tu dużo pola do manewru, a ja nie narzucam tutaj swojej wizji. Może mieć pastelowo szielone ściany, albo ściany, na których są strzępy rozmów Agnieszki z minionych lat.
Albo... to zależy od interpretacji.
Moja logika nie jest logiczna. Kiedy to pisałam, pomyślałam sobie, że takie palące się włócznie ładnie wyglądają. Poza tym, dlaczego w ogóle ogień
mógłby coś trzymać?
Pozdrawiam cieplutko.
Chaos wziął i się wkradł. Przyznaj się, pisałaś ten rozdział na spółkę z Discordem!
OdpowiedzUsuńNo dobra, żarty na bok. Fragment faktycznie trochę poplątany, szczególnie w miejscu, w którym Agnieszka ląduje w królewskich lochach. Wtedy zaczyna się szaleństwo i w sytuacji orientuję się na dobre dopiero, kiedy bohaterka trafia z powrotem do komnaty z drzwiami...
Na plus jest przezabawna koncepcja zakazu używania wody w Krainie Ognia. Niby oczywiste, ale uśmiałam się ;) Po prostu rozłożyło mnie to na łopatki. To, i tekst: "Dziękuję, chcecie tosty?". Tosty bezkonkurencyjnie wygrywają rozdział ;D
Miło było znowu "zobaczyć" Agnieszkę. Ale co ja mówię, Ty przecież doskonale wiesz, że na nią czekałam.
Trzymaj się <3
~ Scatty
Discord rządzi! Rozdział rzeczywiście poplątany.
UsuńPostaram się w następnych postach.
Pozdrawiam cieplutko.
Hmm, wróżki, kolory i Zły w ciekawej odsłonie. Muszę przyznać, że nigdy nie czytałam niczego podobnego.
OdpowiedzUsuńBrakuje mi opisów, nie potrafię się do końca wczuć, chociaż powinnam z łatwością - główna bohaterka ma to samo imię. I czasami się gubiłam. Ale styl jest dobry, tak moim bardzo prywatnym zdaniem.
Lecę czytać pozostałe serie!
Dzięki, Ako, za komentarz.
UsuńA więc tak, znalazłam tę upragnioną chwilę na przeczytanie :D..., jak moje przedmówczynie zauważyły; lekki chaos. Generalnie to wkradałaś gdzieniegdzie opisy miejsc, ale nie rozumiem skąd myszy ;o, trochę jak połączenie "pory na przygodę" (np. królestwo ognia) z bajkami "disneya" i nutką "Bobobō-bo Bō-bobo" o.O Ale Tosty mnie urzekły! :D
OdpowiedzUsuńWreszcie jakaś sytuacja, w której Twój chaotyczny styl pisania daje pozytywne rezultaty! Fragment, gdzie Agnieszka poszukuje zaklęcia doskonale tutaj z tego skorzystał.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem trochę niepotrzebny jest ten minimalizm przy tworzeniu wypowiedzi myszy. Z perspektywy człowieka faktycznie mysz może być utożsamiana z delikatnością i brakiem zaradności, jednakże zwróć uwagę, że z ich punktu widzenia wcale tak być nie musi.
Nie musi.
Usuń