sobota, 7 lutego 2015

"Zaprzysiężeni", Rozdział 2

"Gdzie jestem?" - chłodne powietrze rozbudziło ją natychmiast.
Nastała wiosna dnia, Aiarna wstawała znad horyzontu.
Kwiaty otwierały się, ptaki śpiewały pieśń poranka. Maria zmrużyła oczy i przeciągnęła się. Nocny napad, ucieczka przed siostrą... Zobaczyła białowłosą kobietę wokół której latały fioletowe ogniki. Podniosła się z ziemi.
- Witaj, Alwo! - pomachała ręką.
- O, jesteś - Przywódczyni Zaprzysiężonych podbiegła do dziewczyny. Płomyki zgasły. - Zwykle nie przychodzisz... Polubiłaś naszą drużynę?
Alwa przemówiła z ironią, z wyraźnym wyrzutem. Maria od czterech lat nie pokazywała się na Zgromadzeniach. A teraz powie o stracie jednego z dwunastu najcenniejszych kamieni w całej Nyi, w całym kraju, w całym ich świecie. Ale czemu miałaby się wstydzić? Przecież nic złego nie zrobiła!
- Ktoś zabrał mój Kamień - wypaliła.
Alwa zamarła.
- Niebieski Kamień? Że... Kto?
- Ktoś go ukradł. Posłuchaj mnie: byłam przy tym. Wszedł do mnie przez okno. Uciekłam, pobiegłam do was.
Czarodziejka zmarszczyła brwi.
- Jest szósta. Spotkanie za sześć godzin. O której to się stało?
- Gdzieś... między pierwszą a trzecią.
Przywódczyni spojrzała na przyleśne drzewa, które osłaniały miejsce spotkań.
- Nie zdążymy.
- Czyli wszystko stracone?
- Jeszcze nie.
Skupiła się. Mleczno-błękitna mgła krążyła wokół jej głowy niczym aureola, rozdzieliła się na dziesięć części, a każda z nich pomknęła w innym kierunku.
Maria otworzyła szeroko oczy. Uwielbiała czary Przywódczyni, ich wizualną niezwykłość, a także świadomość, że wszystko dzieje się na prawdę.
- Powinni być za pięć minut - czarodziejka uśmiechnęła się.
- Wszyscy? Jak to zrobiłaś?
Alwa spojrzała na dziewczynę z ukosa.
- Pokażę ci, jak to działa. Najpierw wysyłam telepatyczną wiadomość do wszystkich Zaprzysiężonych. Mają pięć minut, żeby odpowiedzieć. Jeżeli w tym czasie powiedzą "tak", wysyłam ich w to miejsce.
- Za pomocą portalu czy punktów przenoszenia?
- Tego drugiego. Niedawno dowiedziałam się, że tworzenie prortali w końcu wykończy osobę, która czaruje, ale także tego, kto jest przenoszony. Lepiej korzystać z punktów... - białowłosa zerknęła na dziewczynę, która z uwagą przysłuchiwałasię mini wykładom o magii. - Na prawdę cię to jeszcze interesuje? Widziałam cię poraz ostatni cztery lata temu. Potem odeszłaś, a to właśnie był czas, kiedy wszyscy wasi mistrzowie umierali... Spotkałaś dwóch nowych: Ygerna i Eimono. Pamiętasz ich? No właśnie, tak poza tym, Werdżilla umarł. Stary Werdżilla! Miał wtedy sto dziesięć lat, bardzo dużo jak na Zaprzysiężonego... Co do Ygerny... nigdy cię nie polubiła, o ile pamiętasz, Eimono zresztą też nie. Ygerna, kiedy ostatni raz siedziałaś z nami przy wieczornym ognisku (wtedy zasnęłaś nad kiełbasą, pamiętasz to jeszcze?): "Ona nas zdradzi, mówię wam. Ucieknie i zostawi nas na lodzie." W pewnym sensie tak się stało... Ach... stary Werdżilla... on nie żyje. Jego następca, On, niedawno do nas dołączył (co za imię!). Proszę cię, Mario, w imię naszej przyjaźni... Nie denerwuj go za bardzo.
- Wiesz, że nie wchodzę w drogę ludziom typu Ygerny i Eimona - oczy Marii wyrażały głęboką pogardę. - Jak mogłaś pomyśleć coś takiego?!
- Nie to mam na myśli. On był jednym ze sług Bezimiennego... No wiesz, są z nim problemy dydaktyczne. Mamrocze przez sen coś o jakiejś przyjaciółce, którą zostawił po drugiej stronie... Mówiłam ci o tym? Nieważne, musieliśmy otworzyć pole siłowe, żeby go STAMTĄD wydobyć. No i najważniejsze: nie może pojąć, że nie wolno mu czuć.
Maria skrzywiła się. Ze wszystkich zasad panujących u Zaprzysiężonych tej nienawidziła najbardziej. Ale Alwa znowu zaczęła mówić.
- A wiesz, co chciałam ci powiedzieć? Odkryłam niedawno kwiat, myślę, że cię zainteresuje.
- Nie ma kwiatu, którego nie kojarzę choćby z nazwy - Maria uśmiechnęła się. - Dziewanna opowiadała mi o wielu kwiatach. Dziewanna; moja przyjaciółka.
- Przyjaciółka... - mruknęła Alwa.
Nie spodziewała się, że dziewczyna utrzymuje z kimkolwiek zażyłe kontakty, uważała ją raczej za typ samotniczki, która boi się siebie: swojego daru, swojego Kamienia, który przepowiadał przyszłość.
- Ten kwiat jest bardzo popularny w okolicach Drugiego Lasu i Gór Tirdorinu, ale gdzie indziej trudno go znaleźć.
- Tirdorin... To tak daleko... - Maria odwróciła głowę w stronę wschodzącej Aiarny. - Nikt tam nie był od tysiąca lat, mamy dostęp jednie do gór.
- To prawda. Nyę ochrania pole siłowe, ale przez to nie mamy kontaktu z innymi krajami. Niestety, Bezimienny czyha na nas od strony południa i zachodu. Nie możemy zdjąć pola.
- Czyli jesteśmy zupełnie bezpieczni i ci cali Zaprzysiężeni to kłamstwo?
- Teoretycznie tak. Ale pojedyńcze osoby po stronie Bezimiennego co jakiś czas przekraczają tę granicę. Dopiero dwa miesiące temu dowiedzieliśmy się o łączniku, nowym wynalazku Bezimiennego. Przykładasz łącznik do pola siłowego i otwiera się przejście.
- Nie byłoby lepiej zdjąć to całe pole siłowe? Moglibyśmy wtedy przynajmniej poprosić Tirdorin o pomoc, a tak siedzimy w Nyi jak w klatce, w dodatku Bezimienny może ją otwierać kiedy chce.
- Nie do końca - czarodziejka zamyśliła się. - Bezimienny produkuje różne modele łączników, lepsze i gorsze. Najlepszy niweluje 3×3 metry pola w cztery dni, najgorszy nawet w dwa miesiące.
- Nie moźe po prostu podpiąć się w kilku miejscach naraz?
- Zależy jakiego modelu używa. Zły model - nie może. Dobry - może, ale tylko w dwóch. A, te kwiaty. Trochę zboczyłam z tematu. Nazywają się rozeiami. Kielich rozeiami jest wielkośći... wielkośći maku, lecz rośnie przy ziemi, nie ma długiej łodygi. Posiada siedem płatków w różnych kolorach. Każdy kolor ma inne zastosowania. Czerwony płatek (podobnie jak każdy inny) trzeba pokruszyć na drobne kawałki i zasuszyć, aby długo utrzymywać jego właściwości. Odpowiednio zakonserwowany może wytrzymać nawet rok! Jeżeli natrze się nim twarz osoby pogrążonej we śnie, kiedy ta się obudzi zakocha się w pierwszej osobie, którą ujrzy. Stan zauroczenia trwa równo trzydzieści dni. I nie ma na to ŻADNEGO antidotum. Pomarańczowy płatek daje szczęście.
-To dlaczego nie używasz go zawsze? Ile bym dała, żeby choć raz być w pełni szczęśliwą!
- Mario, kochana... to nie do końca tak działa. Chodzi o szczęście jako powodzenie, a nie jako radość. Zbyt dużo takiego sztucznego szczęścia odwraca od rzeczywistości. Żeby pomarańczowy płatek zadziałał, trzeba wetrzeć go w dłonie, dokładnie szczyptę, a szczęście będzie trwało całą dobę. Lepiej nie używać pomarańczowego płatka częściej niż raz na pół roku. Żółty płatek lśni. Kiedy rośnie na rozeiami działa przez cały czas, lecz gdy się go zerwie może błyszczeć tylko przez siedem dni. Jest jednak na to sposób: zasuszyć i pokruszyć na drobne kawałki. Wtedy przestaje świecić do czasu, aż się go uaktywni. Można to zrobić następująco: szczyptą potrzeć koniuszki palców, te będą świecićprzez tydzień. Mam tutaj jedno zastrzeżenie: otóż świecące palce trudno zamaskować, więc żółtego płatka używaj rozważnie! Zielony płatek uzdrawia z każdej, nawet najgorszej choroby. Tu również należy zakonserwować płatek, natrzeć nim ręce i położyć na ciele chorego. Wyzdrowieje w ciągu trzech minut! Niestety, ma to jedną wadę: nie można uleczyć samego siebie. Niebieski płatek sprowadza dzień, granatowy noc. Oba działają podobnie. Trzeba oczywiście zasuszyć i pokruszyć, następnie nałożyć trochę pyłu na ręce i powiedzieć: "Powstań, Aiarno, znad horyzontu, wzywam cię" albo "Upadnij, Aiarno, skryj się przed światem, żegnam cię". Fioletowy płatek wywołuje siedmiogodzinny sen, tak głęboki, że nie można się z niego obudzić. Metoda zakonserwowania jest ta sama co w pozostałych sześciu płatkach, teraz działanie: musisz nałożyć szczyptę na rękę, dmuchnąć na nią i powiedzieć: "Śpij, śnij, nie obudź się". Wtedy osoba o której pomyślisz zaśnie - Alwa dała Marii jeden ze swoich pasków, do którego było przyczepione osiem małych woreczków, każdy w innym kolorze. - To dla ciebie. Po pięć szczypt na każdy płatek plus siedem myśli telepatycznych.
- Na prawdę dziękuję. Zbierałaś to tak daleko stąd... Zatrzymaj to sobie...
- Nie! - czarodziejka zmarszczyła brwi. - Nie daję tych prezentów tylko dlatego, że mi się chce. Nie masz Kamienia, nie masz następczyni, nie potrafisz walczyć! Jeżeli zginiesz bez następczyni Dynastia Błękitnego Kamienia przepadnie i będzie nas tylko jedenastu! Więc słuchaj mnie, bo nie tylko jestem twoją Przywódczynią, ale też Nya jest zagrożona!
- Przepraszam - Maria spuściła oczy.
- Nic nie szkodzi. To ja przepraszam. Poniosło mnie po prostu. O, patrz, pierwsi już się pojawiają. Widzisz? Jest Ygerna, Eimono, Nik, Rin i Sigma...
- Sigma? Nik? Rin?
- Później ich poznasz. Diana, Tamara, Beryl i... On!
- Kto?
- On!
- Jaki on?
 - On! Tak ma na imię!
- Aha... Ten On. Nie spodziewałam się. Tylko wiesz, niezbyt orientuję się w tym nowym składzie... Ygernę kojarzę. Eimona też. Ale Nik, Sigma...
- Nie martw się, przedstawię cię naszej grupie. Chodźcie, kochani! - pomachała ręką.
Zaprzysiężeni usiedli w kręgu na trawie. Dlaczego Przywódczyni kobiet użyła telepatii, żeby ich przywołać? Przecież minęła dopiero szósta, a zebranie było sześć godzin później.
- Gdzie jest Przywódca? - pytała męska część grupy.
- Dlaczego jesteśmy tu tak wcześnie? - krzyknęłą Ygerna, niezadowolona, że Alwa obudziła ją ze snu; Ygerna wróciła do domu o trzeciej nad ranem i liczyła na sen dłuższy niż zazwyczaj.
Krzyk narastał.
- Cisza - rozgrzmiał głos Przywódczyni. - Nie mamy czasu na kłótnie. Kiedy nie ma Skały, kiedy nie ma Przywódcy, ja przewodzę również męskiej części grupy. W tym momencie macie słuchać moich rozkazów. Dziś w nocy ktoś napadł na Marię w jej domu. Uciekła, ale zabrano jej kamień. Musimy zrobić dwie rzeczy: złapać złodzieja (co jest oczywiste) i przetransportować Marię do Seriklonu, stolicy i poprosić królową o miejsce na zamku. Wiecie, mam nadzieję, dlaczego. Jeżeli ktoś zabije Marię, Dynastia Błękitnego Kamienia zginie. Podzielimy się na dwie grupy. Jedna uda się z Marią do Seriklonu, druga zajmie się pościgiem. Chwileczkę, muszę się zastanowić kto ma z kim iść. Do pościgu muszą iść osoby silne, wytrwałe i szybkie w nogach.
- My się nie rozstajemy - rudowłosa Rin objęła ramionami swojego brata i jego przyjaciela. - Nie rozdzielisz nas.
- Nawet nie zamierzałam. Wy troje nadajecie się idealnie. Pójdą z wami także Przywódca, Ygerna oraz Diana.
- Moment - zaprotestowała Diana. - Niedawno dowiedziałam się o pewnej chorobie, okyma... to dość zawstydzające i chcę o tym porozmawiać w cztery oczy z Alwą - podeszła do Przywódczyni. - No wiesz co? - szepnęła z wyrzutem. - Wiesz, że ja i On... nie chcemy iść osobno. Jesteśmy przyjaciółmi, powtarzam; tylko przyjaciółmi. Wiem, co TY o tym myślisz, ale... - Diana spojrzała wymownie na czarodziejkę. - Plotkowałaś o tym? Komu powiedziałaś?
- Tylko jednej osobie, Marii.
- Tej Marii? Marii, która opuściła was cztery lata temu z powodu jakiejś błahostki? Po prostu... Jesteś beznadziejna.
- Czekają na nas. Dobrze, pójdziesz z Onem, ale nie licz więcej na moją życzliwość - białowłosa czarodziejka odwróciła się. - Czyli w porządku, tak? Wyczaruję dla pogoni trochę jedzenia i ruszamy w drogę. Tamara, ty też idziesz do pogoni.
- Ja też mam zastrzeżenia - odezwała się Ygerna. - Jestem zmęczona, położyłam się spać o trzeciej w nocy z powodu misji, obudziłam się o szóstej również z powodu misji więc nie mogę gonić teraz złodzieja!
- Dobra, Ygerna idzie do Seriklonu, a Eimono do pogoni! I już żadnych dyskujsji! - skupiła się i przed nimi pojawiło się sześć ciężkich worków. To dla pogoni.
Alwa skupiła się jeszcze bardziej i przed nimi pojawiła się zaspany mężczyzna.
- Jeszcze pięć minut...
- Ty spałeś - Przywódczyni oburzyła się. - Dobra. Nie mamy już czasu. Grupa pogoni: Skała, Rin, Sigma, Tamara, Eimono i Beryl pójdą w kierunku... Jak myślisz, Nik, gdzie zmierza włamywacz? - spojrzała na niego z wyczekiwaniem.
- Musicie przejść przez Hwank, pola i ominąć jeziora Kiu. Wtedy na pewno nie zabłądzicie. A jak nie będziecie wiedzieli, gdzie iść wyślijcie myśl telepatyczną. Ostatnio Alwa dała wam cały zapas.
- Słyszeliście? - krzyknęła Alwa. - Macie iść tak jak chce Nik. Skało, po drodze ci wyjaśnią o co chodzi. Ruszajmy!

10 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem, Mżawko! Najbardziej podobają mi się nazwy miejsc, np. Jeziora Kiu. ;)

    ~Koleżanka z klasy

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też jestem pod wrażeniem ^^ To nawet bardziej udany rozdział niż pierwszy! Bardzo zgrabnie poprowadziłaś akcję, niby to "tylko spotkanie", ale jednak cały czas czuło się gdzieś tam w tle napięcie, wplecione pomiędzy rozmowy i opisy.
    Świetny pomysł z kwiatem rozeiami (chyba strasznie musisz lubić tęczę, hmm? ;) ), aż zazdroszczę koncepcji. Nieźle wprowadziłaś też wątek Bezimiennego, który rzucił cień na całą resztę - w tym pozytywnym sensie rzecz jasna. Wniósł atmosferę lekkiego zagrożenia.
    No i, o ile mogę to ocenić, całkiem dobrze radzisz też sobie z postaciami. Ale o tym więcej kiedy indziej, jak wszystko się rozwinie.

    A co z "Kolorami"? Nie myśl sobie, na nie też czekam!

    Pozdrawiam ciepło
    ~ Scatty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz. Nie spodzwałam się, że Rozdział 2 zrobi na tobie wrażenie.
      Kocham tęczę, to prawda. Zresztą... tak, kocham tęczę tak samo jak żywioły.
      "Kolory" są... chilowo dostępne tylko w pdf.

      Usuń
  3. Mam wrażenie, że rozdział jest bardziej dopracowany. Nie pędzisz już jak narwana z akcją i czyta się nawet przyjemnie. Pomysł też lepiej się rozwija. Są jeszcze błędy stylistyczne nad którymi mogłabyś popracować, ale poza tym - super.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział to jeden ze spokojniejszych fragmentów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hm hm hm, coraz ciekawiej się robi :D Bardzo podobał mi się fragment w którym Przywódczyni rozwodziła się na temat tych wszystkich magicznych rzeczy C; Ogółem, masz bardzo ciekawe pomysły.

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie wpisałam długi komentarz i go zeżarło :(
    Cóż, powtórzę go zatem, pewnie wieczorem, bo choroba mnie pokonuje...

    OdpowiedzUsuń
  7. Podobał mi się bardzo ten rozdział, aczkolwiek - bardzo mało uczuć bohaterki, było ujawnionych. Ta białowłosa czarodziejka, za bardzo się z nimi cackała. Gdy jest ważna misja, oni powinni nie zważać na to czy są wyspani, a ona nie powinna być taka uległa o.O przynajmniej dla mnie! I jak już wspomniałaś, skoro kilku jej tam nie lubiło, zdziwiłam się dlaczego się nie buntowali o.O coś typu "A kim ona dla mnie jest, że mam jej pomagać... Przecież odeszła.... bla bla bla" Ale, i tak widzę typowy progres ! Coraz lepiej się czyta i coraz ładniej wychodzi ! Czekam na next "zaprzysiężonych" bo to bardzo mój klimat !

    OdpowiedzUsuń
  8. Przypadkowo zrobiłam sobie takie stopniowanie - to co mnie najbardziej zaciekawiło przeczytałam na końcu. :>
    Życzę powodzenia, pisz dalej. :)

    OdpowiedzUsuń

Proszę o:
<brak hejtów, trolli itd.
<jeżeli chcesz polecić swojego bloga, najpierw skomentuj któryś z moich wpisów, na końcu zareklamuj się.
<komentarz, którego autor nie zastosuje się do moich zasad zostanie usunięty!!!